Boli... Tylko co? otwieram oczy... cholera. Spadam... w krzaki czarnej róży... miękkie lądowanie. Poleciała mi czarna krew. -Dla mnie nie ma ratunku... I poleciała mi łza... -skąd wiesz?- Powiedział jakiś głos... -Zawsze możesz być po tej drugiej stronie... Pamiętasz chyba? Mogą zginąć wszyscy źli dorośli znęcający się nad dziećmi. -Wszyscy? -Tak! -Kim jesteś? -Wstań i popatrz na wprost.- Podniosłam się. Popatrzyłam na zniszczone kapliczki. Zobaczyłam nastolatka który ma po jakieś 14, 15 lat. Ale on nie żył... -Jak się nazywasz duchu? -Nie jest ci to potrzebne do wiedzy. -Jesteś zagubioną duszą? -Jestem taki sam jak ty tylko że ja nie przetrwałem. Moi rodzice zginęli bo ktoś ich zadźgał nożem a mi rozpruł wnętrzności. Rodzice byli demonami. -Ja zjadam demony. -Ale ja chcę pomóc ci i przy okazji sobie. -chcesz pomóc tylko sobie.- Odwróciłam się. Chciałam wracać do swojej pracy ale on wziął mnie za rękę. -Proszę. Ja naprawdę chcę ci pomóc- I wystawił rękę żebym ją podała. Spojrzałam na niego... -Ja... też chcę pomóc.- Podałam mu swoją rękę i nagle nie mogłam się ruszyć. -Hah! Głupia jesteś. Teraz masz się mnie słuchać. Jesteś moją zabawką- Uśmiechnął się chytrze. -Idziemy!- Nie mogłam nic zrobić... on... mnie... zahipnotyzował...
z.t
|