Bóg wie, co się skryło w ludzkich, szklistych, jasnych łzach...
-Masz pecha że tu trafiłeś- Idiota.
-Nie trzeba było tędy przechodzić.- powiedziałam.
-ŻADEN SPISEK!!!-odkrzyknęłam i zabrałam demona na dół do Solange.
Offline
Bez słowa chwyciłam torbę,i gestem nakazałam bratu iść za mną.Wyszłam na dwór,sprawdzić co tam się dzieje.Podeszłam do Solange.
Offline
<Dlaczego wszyscy do mnie podchodzą?! >
-Słuchaj demonie...-zaczęłam.-Chyba rozumiesz, że muszę cię zabić. Tutaj nie chodzi o ciebie... Jestem łowcą, muszę spełniać swoje obowiązki...
Powiesiłam synowi Lucyfera na szyję różaniec, który miał osłabić jego moc.
-Zabiorę cię do moich kolegów.
Offline
Uniósł brew..
- Różaniec? Naprawdę?
Westchnął... Stał ponownie krew z ust. Krwawienie nie chciało ustać.
- Nie wiem o co wam chodzi ale dajcie sobie spokój, co...? Jestem demonem i co z tego...?
Rzeczy odbite w moich oczach nie mają znaczenia.
Rzeczy, które nie odbijają się w moich oczach, nie istnieją.
Offline
- No to z tego że jesteś demonem.- mówiłam.
-Demony nie mogą żyć z ludźmi...- nawijałam dalej.
-demony trzeba zniszczyć.- Powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
Offline
Znów zadławił się krwią...
- Nie jestem już demonem, tak...? - wycharczał z rękawem przy ustach. - Straciłem moc.
Rzeczy odbite w moich oczach nie mają znaczenia.
Rzeczy, które nie odbijają się w moich oczach, nie istnieją.
Offline
- Zawsze możesz ją odzyskać.- westchnęłam. Ja bym z wielką chęcią zabrała jego dusze na wieczne męki.
Offline
- Ej!
Z.t
Rzeczy odbite w moich oczach nie mają znaczenia.
Rzeczy, które nie odbijają się w moich oczach, nie istnieją.
Offline
-Jeju...no...cóż...-odwróciła się do Trusi.
Ostatnio edytowany przez Shantie (2013-12-28 14:10:36)
Offline
-Zostałyśmy same. Może pójdziemy się rozejrzeć?- Spytałam Shantie.
Offline
-Pewnie-zaczęła podążać ramie w ramie z nowo poznaną towarzyszką.-bardzo wiele przeszłaś,prawda?-zapytałam znienacka.
Offline